środa, 3 lipca 2013

MOJA DAWNA KAMIENICA










Tydzień temu wybrałam się do miasta Świętochłowice , w którym spędziłam  dzieciństwo i lata szkolne. Od  Katowic to kilka przystanków autobusem miejskim.Towarzyszyła mi znajoma, która tak jak ja mieszkała w tym mieście. Jak zawsze zaczęłam wycieczkę od cmentarza gdzie są groby mojej rodziny.Dalej ulicą Wyzwolenia  na której jest moja kamienica.Stare ponad stuletnie domy nie zmieniły się bardzo,przybyło trochę nowych sklepów a po za tym po staremu.Nawet górka niedaleko mojego domu z której zjeżdżałam na sankach zimą będąc dzieckiem przetrwała.Dochodząc do numeru 38 robiło mi się coraz cieplej.Odżyły wspomnienia. Budynek od strony ulicy prawie się nie zmienił ,tylko niektóre  okiennice świadczyły o pustostanach. Jakoś nieśmiało weszłam do klatki schodowej i doznałam szoku. To co zobaczyłam , aż mnie przeraziło.Stan jak po wojnie ,ze ścian sypał się tynk ,nie malowane chyba od czasu kiedy tam mieszkałam.Na spisie lokatorów znalazłam tylko dwa znajome nazwiska. Drewniane schody prowadzące na piętro skrzypiały pod nogami.Stara rzeźbiona  przepiękna kiedyś poręcz zwisała na prowizorycznych gwoździach..Na półpiętrze był kran z żelaznym zlewem.Często jako dziecko będąc na podwórku piłam z niego wodę.Zostały tylko po nim  dziury.Okno zabite deskami ,nowych lokatorów ten fakt nie rusza?w końcu dojrzałam drzwi do miejsca mojego dzieciństwa.,i znowu szok .,zastałam coś co przypominało drzewo obite blachą pomalowane na brązowo z jakimiś mazajami. Natknęłam się na wychodzącą młodą dziewczynę ,która obecnie zajmuje nasze mieszkanie.,i dowiedziałam się co się stało z dawnym wyglądem kamienicy.W latach 70-tych właścicielem budynku był prywatny właściciel Pan  Wróblewski ,pamiętam go doskonale.,starszy pan ,którego dzieci wyzywały " Dziambel " po Śląsku znaczy wróbel. Dbał o wizerunek domu i jego remonty.Po śmierci budynek przejęło miasto i oto skutek. Podobnie wyglądają okoliczne znane mi kamienice,w których mieszkały  moje koleżanki.Przez sień przeszłam na podwórko .Moje kochane podwórko.W uszach słyszałam śmiech i krzyki bawiących się tam kiedyś dzieci.Obecnie puste bez życia miejsce.Stan budynku od podwórka krytyczny.Moje okna ,dawniej  z czerwonymi ramami szpecą brzydotą Chlewiki to  pomieszczenia gospodarcze w których trzymaliśmy węgiel i drzewo na opał  stoją jak dawniej.Od razu przypomniała mi się historia jak mając może 10 lat skakałam z chłopakami z tych dachów na ziemię .Skoczyłam prosto na deskę z gwoździem i tak przyszłam do domu.Trudno mi było wejść schodami taszcząc w stopie deskę.Z opresji uratował mnie mój tato wyrywając dechę i udzielając mi pierwszej pomocy. Gwóźdź był pokryty rdzą więc nie obyło się bez wizyty u lekarza.Wracając do domu.Przed wejściem od strony podwórka były betonowe schody i murek, ulubione miejsce dzieciaków. Na nim dobywały się nasze spotkania ,omawialiśmy plany zabaw,opowiadaliśmy sobie kawały .Wieczorami tematem były duchy.Rodziły się pierwsze dziecinne miłostki.,gry w chowanego po starych piwnicach i zakamarkach.Cudowne to były lata.Mury tego domu na pewno je pamiętają .Dziwne uczucie mnie ogarnęło ,minęło coś co nigdy nie wróci .Z podwórka na ulicę można przejść przez  bramę ,nazywaliśmy ją ańfartem..W bramie ,która oddzielała budynki graliśmy w piłkę  lub skakaliśmy w gumę.Teraz wydaje mi się jakaś mała.Jesteśmy na ulicy Szkolnej .Tutaj jest szkoła do której chodziłam.Zamiast starego pięknego budynku zastałam nowe pawilony.Z dawnej szkoły nic znajomego nie zostało.Dalej ulicą Szkolną dotarłam na ulicę Bytomską.Odwiedziłam moją dawną parafię .Kościół taki sam jaki został w mej pamięci ,tylko salki w których odbywały się lekcje religii zniknęły. Na końcu ulicy Bytomskiej ukazała mi się znajoma brama  a za nią droga w dół prowadząca do mojego przedszkola .Przedszkole w parku ,prawdziwy raj dla dzieci.Ogród pełen drzew i zieleni. Usiadłam na ławce i obserwowałam bawiące się tam dzieci.,aż łezka w oku się kręciła .Obecnie obok przedszkola są korty tenisowe i ślicznie zagospodarowany park z placem zabaw.W latach 70 tych w tym miejscu rósł dziki park z drzewami kasztanowca.Z nim był i jest Ogród Jordanowski .W czasach mojego dzieciństwa chodziłam tam na półkolonie .Był to jedyny obiekt w Świętochłowicach z  basenem.Wychodząc z parku mijamy budynek, w którym mieściło się kino Colosseum .Obejrzałam tam na niedzielnych porankach mnóstwo filmów i bajek.Chodziłam tam z klasą a w zasadzie całą szkoła na filmy radzieckie.Było to obowiązkowe.Wracając deptakiem do przystanku tramwajowego zrobiłam kilka zdjęć kamienicy na której namalowano przepiękne malowidła pokazujące życie na Śląsku.


MOJA KAMIENICA



Tu mieszkałam od 1962 r do 1999r



MOJE  PODWÓRKO widok obecny


Te same podwórko w latach  60 tych.Zdjęcie zrobił mój ojciec ,fotografując nas podczas zabawy




Wejście do sieni tak nazywaliśmy klatkę schodową od strony ulicy

Wejście od ulicy Wyzwolenia -widoczny nr.38  a nad nim okno mojego pokoju

Obecny stan klatki schodowej

Schody prowadzące na pierwsze piętro.Na nich bawiłam się z koleżankami w deszczowe dni.

Tak wyglądają obecnie drzwi do mieszkania nr.4


Okna na pierwszym piętrze w których obecna lokatorka suszy pranie ,to nasze okna,kiedyś były pomalowane wszystkie na czerwony kolor..Obok okno  z klatki schodowej  zabite deskami

Podwórko- widoczne chlewiki ,pierwsze drzwi z prawej strony nasza dawna komórka na węgiel

Wyjście z domu od strony podwórka .Widoczne niezapomniane schody z murkiem

Brama wyjazdowa  z podwórka

Brama wyazdowa ,ulubione miejsce zabaw

Moja kamienica -róg ulicy Wyzwolenia i Szkolnej.Dawniej pod oknami był sklep masarski

Obecny wygląd mojej szkoły podstawowej nr.6


Jeszcze widok na moje podwórko  z  bramy 


Deptak na ulicy Bytomskiej

Kościół  Piotra i Pawła tu byłam chrzczona i byłam w komunii

Pomnik na placu kościelnym

Ogród Jordanowski-widok obecny

Planty -park w Świętochłowicach

Brama mojego przedszkola

Dróżka prowadząca do budynku przedszkola



Budynek kina  w latach 1960 -zdjęcie znalezione w sieci


Ulica Bytomska -widok na kino Colosseum-zdjcie z sieci


Malowidła na budynku 
























4 komentarze:

  1. Bardzo to przygnębiające, że o takie stare kamienice, które stały się własnością miasta dziś nikt już nie dba... i coś co dla Ciebie i wielu innych osób, które spędziły tam dzieciństwo, dziś stoi i niszczeje..

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna ta Twoja podróż sentymentalna, szkoda, że sami lokatorzy nie dbają. Znam kamienice, gdzie w oknach na klatce są firaneczki i kwiaty, a na ścianach obrazki. Ale Twój dom przynajmniej jest, a mojego już nie ma. Dom, w którym spędziłam dzieciństwo, zniknął z powierzchni ziemi. Drugi z którym wiąże się też wiele dziecinnych wspomnień, służy za magazyn zboża i nie mogłam nawet wejść do środka. Dobrze, że zostały choć wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. deptak w Swionach je na ulicy katowicki a niy Bytomskij:) Pyrsk!

    OdpowiedzUsuń